poniedziałek, 31 lipca 2017

PORY ROKU


Witajcie!
Wracam dziś z edukacyjną grą dla młodszych dzieci, a ponieważ dysponujemy dwoma wersjami gier o porach  roku z różnych wydawnictw ,w następnym poście przedstawię Wam drugą i będzie można sobie porównać.

Tytuł: Pory Roku
Wydawnictwo: Trefl
Seria: Mały Odkrywca
Rozmiar pudełka: 28,7 x 19,1 x 4 cm

Dane producenta:
Wiek: 2+
Liczba graczy: 1 - 4
Czas gry: 10 - 25 min.

Zawartość pudełka:
4  grube kartonowe plansze przedstawiające ten sam widok o różnych porach roku o wymiarach 16,7 x 12,5 cm 
24 prostokątne obrazki z grubej tektury o wymiarach 5,1 x 5,9 cm (po 6 na każdą planszę)
instrukcja zawierająca 7 wariantów zabawy



ZALETY

Gra jest bardzo porządnie zrobiona, plansze i obrazki grube i sztywne, do tego pięknie wymalowane. Dodatkowo piękne, żywe kolory przykuwają uwagę dziecka.
Na początku myślałam, że fakt, iż na każdej planszy przedstawione jest to samo miejsce, tylko o innej porze roku jest wadą, ale kiedy zaczęliśmy się bawić, okazało się, że to ma sens. Dziecko uczy się zmian zachodzących w przyrodzie na konkretnym przykładzie, do tego wybór tego akurat miejsca też jest bardzo trafny, gdyż bliski każdemu dziecku i nie tylko.
W tę grę dziecko może grac w pojedynkę, dopasowując sobie obrazki z kartoników do dużych obrazków, lub w towarzystwie, kiedy wszyscy gracze po kolei losują kartoniki z pudełka, a wygrywa ten, który pierwszy ułoży obok swojej planszy wszystkie 6 obrazków. Młodsze dzieci mogą losować odkryte kartoniki, starsze zakryte. Po wylosowaniu kartonika, który nie pasuje można go oddać osobie, która ma odpowiednią planszę, lub wrzucić z powrotem do kartonika. Ważne tylko, żeby na początku rozgrywki ustalić, jakie zasady będą obowiązywały.


My najczęściej gramy we dwójkę, więc każdy bierze po 2 plansze, gra jest wtedy trochę trudniejsza i ciekawsza. Dodatkowo, dla utrudnienia, po każdej rozgrywce wymieniamy się planszami.
Dziecko może również opowiadać, co przedstawiają obrazki, z czym kojarzą mu się dane pory roku, poszerzając tym samym słownictwo i ćwicząc wypowiadanie się całymi zdaniami.


Pojawia się tu dodatkowa opcja zabawy, a mianowicie na rewersach dużych plansz z porami roku znajdują się kolorowanki, częściowo zakolorowane, które dziecko ma dokończyć. Obrazki do pokolorowania przedstawiają dokładnie ten sam widok, który jest pokazany na awersie. Podoba mi się, że autorzy zadbali o to, żeby również to miejsce zagospodarować. Nic się tu nie marnuje.


W instrukcji znajdziecie opisy 7 propozycji zabaw z Porami Roku, które możecie sobie dodatkowo modyfikować w zależności od liczby i wieku graczy. Jeśli natomiast jesteście bardzo kreatywni, na pewno wymyślicie sobie ich jeszcze więcej.
Gra Pory Roku firmy Trefl rozwija:
a) spostrzegawczość,
b) kreatywność,
c) refleks,
d) zdolności artystyczne,
e) aparat mowy - poszerza słownictwo, zachęca do opowiadania całymi zdaniami,
f) uczy rozróżniać pory roku, a także pokazuje zmiany zachodzące w przyrodzie na konkretnym przykładzie.
Cena również nie jest wygórowana biorąc pod uwagę świetną jakość, gdyż waha się u różnych sprzedawców od 14 do 20 zł.

WADY

Jeśli już miałabym się do czegoś przyczepić, to powiększyłabym plansze z porami roku. W pudełku zmieściłyby się znacznie większe i na pewno ku uciesze dzieci.

OCENA

Ocena bardzo, bardzo pozytywna.
Gra rośnie razem z dzieckiem - w miarę nabywania przez dziecko nowych umiejętności, możemy mu proponować coraz to inną wersję zabawy z Porami Roku. 
Abstrahując od tego, że gra posiada wiele walorów edukacyjnych i poznawczych, to wzbudza bardzo wiele pozytywnych emocji, a to podczas zabawy z dziećmi jest najważniejsze.
W tej grze wszystko jest dopracowane, nawet instrukcja.
Polecam gorąco!

czwartek, 27 lipca 2017

MAŁY KONSTRUKTOR - DŻIP


Witajcie!
Tym razem zabawka dla dzieci trochę starszych aż do tych najstarszych. Mówiąc krótko, dla wszystkich, którzy lubią majsterkować.

Tytuł: Mały Konstruktor - Dżip
Wydawnictwo: Alexander
Dane producenta:
Ilość elementów: 152
Wiek: 8+
Czas montażu: 1-4 godzin
Rozmiar pudełka: 21 x 13,8 x 3,5 cm

Zawartość pudełka:
elementy matalowe
elementy plastikowe i gumowe
śrubki, nakrętki, podkładki sprężyste
instrukcja montażu
przewodnik po serii Mały Konstruktor




ZALETY

Zabawa polega na tym, żeby z tych blaszek i śrubek skręcić taki samochodzik, jaki widzimy na pudełku. I powiem Wam - nic prostszego! Rozkładana instrukcja w obrazkach czytelnie krok po kroku pokazuje jak dojść do pozycji końcowej.
Pierwsza sprawa to to, że taka zabawka adresowana jest do dzieci, które interesuje przykręcanie śrubek, głównie dla chłopców, ale nie tylko.
Po drugie ośmiolatek z tak przejrzystą instrukcją na pewno sobie poradzi, a jak piszą autorzy, już sześciolatek powinien sobie dać radę, choć zapewne w dłuższym czasie i może po raz pierwszy przy pomocy kogoś starszego. No właśnie, ten samochodzik możemy skręcać i rozkręcać niezliczoną ilość razy, aż nam się znudzi.



Producent przewidział nawet, że przy skręcaniu spadają śrubki i nakrętki i mogą się zgubić, dlatego dorzucił garść śrubek, nakrętek i podkładek (na zdjęciu z zawartością pudełka w lewym dolnym rogu zapasowe). W zestawie znajdują się również dwa klucze: jeden do kręcenia, drugi do przytrzymywania z drugiej strony.
Producent już w instrukcji zaznaczył, że ta oto zabawka rozwija:
a) zdolności manualne,
b) wyobraźnię przestrzenną,
c) umiejętności techniczne,
d) cierpliwość.
Moje palce z paznokciami nie bardzo nadają się do skręcania tak małego modelu, za to mój czterolatek chętnie nakręcał małe nakrętki w trudno dostępnych miejscach. Jeszcze szybciej szło mu rozkręcanie.
A teraz uwaga, taki metalowy model na gumowych kólkach można sobie poskręcać już za niespełna 12 zł. Najdroższy, jaki znalazłam z tej serii, zawierający 354 elementy kosztował niecałe 28 zł.
Do tego małe pudełeczko nie zajmuje dużo miejsca na półce.

WADY

Wad nie dostrzegłam.

OCENA

Ocena bardzo bardzo pozytywna!
Skręcanie modeli wciąga nie tylko dzieci, ale i dorosłych, a gotowy skręcony samochodzik wygląda bardzo porządnie, jest metalowy na gumowych kołach i można się nim świetnie bawić.




Dodatkowym atutem jest fakt, że możemy zebrać całą kolekcję (w ofercie jest już 40 pojazdów w kilku kategoriach - wszystkie przedstawione w załączonej książeczce), albo przynajmniej jej część.
Dzieci ze smykałką do konstruowania mogą też z kilku modeli stworzyć swój własny niepowtarzalny, jedyny na świecie.
Ja na początek kupiłam model ze stosunkowo małą ilością elementów na próbę i powiem Wam, że mamy z nim mnóstwo zabawy, więc na pewno niedługo kupimy następny. Przy tych cenach można sobie pozwolić na więcej niż jeden.
Serdecznie polecam!

wtorek, 25 lipca 2017

LITTLE MEMO



Cześć!
Gry dla maluchów są tak fajne, że nie mogę się oprzeć i przedstawię Wam dziś jeszcze jedną.

Tytuł: Little Memo
Wydawnictwo: Djeco
Dane producenta:
Wiek: 2,5 - 5
Liczba graczy: 2 - 4
Rozmiar pudełka: 21,5 x 21,5 x 4,9 cm

Zawartość pudełka:
9 kolorowych gumowych zwierzątek
15 żetonów
1 kolorowy kubeczek do przykrywania
instrukcja



ZALETY

Zasady gry są tak proste, że rzeczywiście dwulatek spokojnie da sobie radę, pod jednym tylko warunkiem, że będzie umiał powiedzieć, co to za zwierzątko, chociaż po swojemu, tak, aby pozostali gracze rozumieli.
Rozkładamy zwierzątka na płaskiej powierzchni, zapamiętujemy ich położenie, dobrze, żeby dziecko głośno powiedziało nazwę każdego zwierzątka zanim przystąpimy do gry, a następnie maluch zamyka oczy, a my zakrywamy kubeczkiem jedno zwierzątko. Jeśli dziecko zgadnie, które zwierzątko jest zakryte, otrzymuje żeton.



Nasza gra ma już chyba ponad 2 lata i, jak widać na załączonych obrazkach, wygląda prawie idealnie, a nie było jej zaoszczędzone nawet skakanie po kartonie. Mówiąc krótko jest to "wersja pancerna niezniszczalna" i nie sposób tu czegokolwiek uszkodzić.
Szata graficzna jest bardzo zachęcająca, zwierzątka dość duże, żeby je chwycić w rączkę i dobrze im się przyjrzeć,a kubeczek tak mocny, że praktycznie nie do zduszenia. Dodatkowo wszystkie elementy są na tyle duże, że nie da się ich połknąć.
Little Memo uczy:
a) mówić,
b) nazywać zwierzątka,
c) nazywać kolory,
d) spostrzegawczości,
e) koncentracji,
f) ćwiczy pamięć.

WADY

Wada jest tylko jedna - cena. Little Memo kosztuje ok 100 zł.

OCENA

Ocena bardzo bardzo pozytywna!
Jest to gra, która szybko się nie nudzi, a kiedy dziecko wciągnie nas do gry i zacznie odpytywać, co się schowało pod kubeczkiem okazuje się, że nie dla każdego odpowiedź jest prosta. Nasza gra z czasem wzbogaciła się o postacie z Kinder Niespodzianek i w ten sposób podnieśliśmy jej poziom trudności.


Jest to jedyna gra, w której przydało nam się miejsce w kartonie - przechowujemy w nim właśnie Kinder - Zabawki. Kiedy ostatnio moje dziecko zawołało mnie do gry, to po zobaczeniu rozłożonych postaci po prostu odpadłam - ich ilość mnie przeraziła.


Biorąc pod uwagę, że Kinder Niespodzianki nie znikają ze sklepów, nasza gra ciągle będzie się powiększać i nigdy nam się nie znudzi.
Pamiętajcie tylko, że Kinder - Zabawki często są składane z kilku elementów, do tego nawet całe są niewielkie i dla małych dzieci mogą stanowić ryzyko zadławienia. Dlatego dla dzieci do lat 3 mogą być niebezpieczne.
Little Memo w wersji oryginalnej jest grą bezpieczną dla najmłodzych i mimo wysokiej ceny - serdecznie polecam!
Wesołej zabawy!


niedziela, 23 lipca 2017

SZNURKI I DZIURKI



Witajcie!
Tym razem zaproponuję wam coś na poprawę sprawności małych paluszków.

Tytuł: Sznurki i dziurki
Wydawnictwo: Granna
Seria: Klub Przedszkolaka
Dane producenta:
Wiek: 4 - 7
Liczba graczy: 1 - 4
Rozmiar pudełka: 18,3 x 11,1 x 3,5 cm

Zawartość pudełka:
4 grube kartonowe plansze z wizerunkami zwierzątek i dziurkami
8 długich 64-centymetrowych sznurowadeł w 4 kolorach: żółtym, niebieskim, czerwonym i zielonym (po 2 szt w każdym kolorze)
instrukcja



ZALETY

Zabawa polega na takim poprowadzeniu sznurka przez dziurki na obrazku, żeby go upiększyć. Pozornie nie ma w tym żadnej filozofii, jednak kiedy plansze i sznurki trafią do małych rączek naszych pociech okazuje się, że piękno nie jedno ma imię. Wszak wyobraźnia dziecka nie zna granic. 




Wyszywanie obrazków wymaga bardzo dużego skupienia, więc im mniejsze dziecko, tym szybciej się tą twórczą pracą po prostu zmęczy. 
Niezależnie od płci dzieci bardzo interesuje przekładanie sznurków przez małe dziureczki. Już trzylatki będą chciały próbować i bardzo dobrze, im wcześniej tym lepiej.
Bardzo ważną zaletą jest również fakt, że jest to bardzo absorbujące zajęcie dla jednego dziecka, gdyż nie zawsze mamy towarzystwo.
My posiadamy starszą wersję graficzną tej gry, która różni się od nowszej tylko wyglądem i wielkością pudełka, nowe jest oczywiście większe, tylko nie wiem po co? Zaobserwowałam ostatnio tendencję do powiększania pudełek, może dlatego, że większe ma bardziej przyciągać wzrok w sklepie, jednak przechowywanie większej ilości takich pudeł w domu staje się coraz bardziej uciążliwe. Nasze małe pudełko dużo miejsca nie zajmuje i jest to kolejna zaleta tej gry.
Plansze są wykonane z bardzo grubej tektury z ładnie wymalowanymi zwierzątkami, a sznurki mają końcówki na zasadzie sznurowadeł, żeby łatwiej było je przeprowadzić przez dziurki. Nasze mimo wielokrotnego używania ciągle wyglądają jak nowe.
Cena oscyluje pomiędzy 17 a 22 zł, oczywiście wzrosła wraz z pudełkiem, ale jeszcze jest do zapłacenia.

WADY

Wad nie znalazłam.

OCENA

Ocena bardzo pozytywna.
Jest to zabawka kreatywna, która potrafi zająć uwagę już trzyletnich dzieci. Dzieła najmłodszych nie są może upiększeniem obrazka w zamyśle producenta, ale... małymi kroczkami do przodu. Na tym etapie ćwiczenia wyobraźni i sprawności małych rączek są bardzo ważne.



Jeśli wydaje Wam się, że to takie proste, spróbujcie sami!

piątek, 21 lipca 2017

GRZYBOBRANIE W ZIELONYM GAJU



Cześć!
Tym razem dla odmiany coś nie tylko dla maluchów. Gra planszowa Grzybobranie w Zielonym Gaju zapewni rozrywkę dzieciom i dorosłym od lat 3 do 103.

Tytuł: Grzybobranie w Zielonym Gaju
Wydawnictwo: Trefl
Dane producenta:
Wiek: 4+
Liczba graczy: 2 - 4
Rozmiar pudełka: 26 x 26 x 8 cm
Czas gry: 20-30 minut




Zawartość pudełka:
instrukcja
przestrzenna plansza do złożenia z trzech części
21 plastikowych grzybków jadalnych z żółtymi i brązowymi kapeluszami
5 plastikowych grzybków trujących z czerwonymi kapeluszami
4 kolorowe koszyczki
kostka do gry

ZALETY

Żeby zacząć grę, najpierw trzeba rozłożyć planszę, młodsze dzieci mają z tym trochę klopotów, ale przy pomocy kogoś starszego raz, dwa i mamy planszę z dwoma pagórkami gotową, możemy przystąpić do wkładania grzybków  w specjalnie przygotowane do tego dziurki. Już ten etap jest dla dzieci bardzo atrakcyjny. 



Gra polega na podróżowaniu z koszyczkiem po lesie według wyrzuconej na kostce liczby oczek, zbierając po drodze grzybki do koszyczków. Po drodze czeka nas kilka niespodzianek na polach specjalnych, standardowo, jak to w planszówkach zazwyczaj bywa.
W Grzybobranie w Zielonym Gaju mogą już grać dzieci, które uczą się liczyć, czyli niektóre 3-latki już dadzą sobie radę, doskonaląc przy okazji tę umiejętność.
Atrakcyjna szata graficzna jest tu dużym atutem. Wszystko jest solidne i pięknie wykonane, co przyciąga szczególnie dzieci, ale i dorosłych.
Grając w 2 osoby, rozgrywka zajmuje dobre 5 minut, im więcej graczy, tym dłuższa partia.

WADY

Znalazłam też wady, a mianowicie grzybki składają się z 2 części (nogi i kapelusza), dodatkowo są małe i mogą się gubić, a producent nie przewidział, żeby dorzucić jakiś dodatkowy na tą okoliczność. Jeden z naszych grzybków zgubił kapelusik i występuje sama noga, szkoda, bo nie znalazłam nigdzie nawet opcji dokupienia, a gra jest dość popularna.
Dane producenta też są dość uogólnione, moje dziecko dostało Grzybobranie w Zielonym Gaju w wieku 3,5 roku i świetnie sobie od początku radziło, jeśli brakowało towarzystwa, nawet w pojedynkę.
Jest coś jeszcze - wielkie opakowanie. Jeśli ktoś posiada w domu 2 gry, to może nie jest problem, natomiast my lubimy sobie pograć coraz to w coś nowego i kwestia przechowywania jest dla nas ważna, a po włożeniu na półkę 2 gier o tych gabarytach, na nic więcej nie ma już miejsca.

OCENA

Ocena bardzo bardzo pozytywna pomimo wad!
Na rynku mamy bardzo wiele gier w grzybobranie, ale ta jest na tą chwilę zdecydowanie najlepsza. Przestrzenna plansza i "prawdziwe" grzybki zbierane do koszyczków to wielka tajemnica sukcesu Grzybobrania firmy Trefl. Za ten wariant musimy zaplacić przynajmniej 30 zł, ale uważam, że warto. Moje dziecko przez ostatnie kilka miesięcy bawi się tą grą niemal codziennie, wciągając do zabawy domowników i gości. Jest to jedna z ciekawszych planszówek, w jakie miałam okazję grać.




Jeśli szukacie dla dziecka gry o tematyce leśnej Grzybobranie w Zielonym Gaju firmy Trefl będzie znakomitym wyborem!


niedziela, 16 lipca 2017

MEMINO PRZECIWIEŃSTWA



Cześć!
Ostatnio opisywałam Domino Kolory, dziś kolejna edukacyjna gra dla maluchów z tej samej serii.

Tytuł: Memino Przeciwieństwa
Wydawnictwo: Granna
Seria: Moje pierwsze gry
Wiek: 2 - 4
Liczba graczy: 1 - 4
Rozmiar pudełka: 19 x 19 x 3,6 cm
Rozmiar obrazków: 7,1 x 7,1 cm

ZALETY 

Gra składa się z 24 dużych obrazków z grubej tektury, które łączy się na zasadzie przeciwieństw: wesoły królik - smutny królik, biały kot - czarny kot. Ale! Obrazki nie dość, że są pięknie namalowane, to jeszcze często na jednej parze obrazków można znaleźć więcej niż jedną parę przeciwieństw, np. zima - lato, miś śpi - miś siedzi, noc - dzień albo biały kot - czarny kot, kot na płocie - kot pod płotem.
Dodatkowo, żeby ułatwić dziecku odszukiwanie par, kartoniki z obrazkami na odwrocie mają dwa kolory: ciemnoróżowy lub bladoróżowy. Na początku gry jasne ładziemy z jednej strony, ciemne z drugiej i dalej wiadomo: bierzemy jeden kartonik z puli jasnych i pary szukamy w puli ciemnych lub odwrotnie.




Jeśli dziecko jeszcze nie potrafi mówić, można mu wytłumaczyć, o co chodzi, zadawać pytania i zabawa będzie wtedy ograniczała się do wyszukiwania par przeciwieństw. Natomiast dziecko, które już mówi, będzie mogło dodatkowo opowiadać, co się dzieje na każdym z tych obrazków, będzie poznawało nowe słowa i uczyło się mówić całymi zdaniami.
Gra Memino Przeciwieństwa uczy:
a) mówić zdaniami,
b) rozpoznawać przeciwieństwa,
c) nazywać narysowane na obrazkach sytuacje,
d) spostrzegawczości,
e) poszerza zasób słownictwa,
f) ćwiczy pamięć.
Cena ostatnio wzrosła i oscyluje pomiędzy 20 zł, a 30 zł, ale i tak warto te pieniądze wydać na tę grę. 
Najlepiej, kiedy bawimy się razem z dzieckiem, zadajemy pytania pomocnicze itd., natomiast jeżeli akurat nie mamy na to czasu, to gra jest na tyle zajmująca, że dziecko kolejny raz może bawić się już nią z powodzeniem samo. Już nawet oglądanie tych pięknych obrazków sprawia dziecku przyjemność, do tego wyszukuje coraz to nowe szczegóły, próbuje je nazywać i opowiadać całe sytuacje na nich przedstawione. Ze starszym dzieckiem możemy już grać w zakryte kartoniki i dodatkowo ćwiczymy pamięć.

WADY

Tu podobnie jak przy Dominie Kolory, nie ma wad i również zdecydowanie nie ograniczamy świetnej zabawy do 4 lat.

OCENA

Ocena bardzo bardzo pozytywna.
Świetna gra, przy której widać, jak dziecko się rozwija. Bardzo wiele radości sprawia dzieciom coraz szybsze wyszukiwanie par przeciwieństw i dostrzeganie coraz to nowych szczegółów na obrazkach. Gra wykonana na 6 z plusem! 




Serdecznie polecam wszystkim ciekawym świata Maluchom!

sobota, 15 lipca 2017

DOMINO KOLORY


Witajcie!
W co można pograć z małym dzieckiem? Oto gra, w którą może grać już niespełna dwuletnie dziecko i nie znudzi mu się ona przez następne kilka lat.

Tytuł: Domino Kolory
Wydawnictwo: Granna
Seria: Moje pierwsze gry
Wiek: 2 - 4
Liczba graczy: 1 - 4
Rozmiar pudełka: 19 x 19 x 3,6 cm
Rozmiar tafelków: 4,5 x 9 cm

ZALETY

Gra składa się z 27 dużych tafelków domina z wymalowanymi bardzo ładnie obrazkami w różnych kolorach i instrukcji. Zabawa polega na dopasowywaniu obrazków pod względem kolorów i budowaniu "kolorowego węża"
Gra jest bardzo porządnie wykonana, tafelki z grubej tektury, a obrazki bardzo wyraźne i jednoznaczne. To bardzo ważne dla małego dziecka, które uczy się mówić i nazywać elementy otaczającego go świata, a często spotykam, szczególnie w książeczkach dla dzieci, obrazki nie do zidentyfikowania, np. przy wierszyku o wiewiórce ewidentnie narysowany lis itp. Tu jest pod tym względem w porządku. 
Cena tegoż domina to kilkanaście do dwudziestu kilku złotych, a więc nie jest tak źle.
Posiadamy te grę w domu już ponad 2 lata i mimo, że jest ona jedną z ulubionych mojego dziecka, elementy ciągle wyglądają jak nowe.




Gra Domino Kolory uczy:
a) mówić,
b) identyfikować i nazywać kolory,
c) nazywać narysowane na tafelkach obrazki,
d) spostrzegawczości.
To jest gra, która w bardzo krótkim czasie bardzo wiele może dziecko nauczyć, a co najważniejsze, ono świetnie się przy tym bawi.
W domino można grać w kilka osób, ale również sprawdza się świetnie do gry w pojedynkę. Szczególnie mniejsze dzieci lubią sobie w spokoju same budować swojego "kolorowego węża". Możemy wtedy spokojnie przestać im przeszkadzać i zająć się czymś innym.
Jeszcze jedna ważna sprawa. W to domino mogą się bawić zarówno dzieci, które już zaczęły mówić, jak i te, które jeszcze zupełnie nie mówią, bo wiadomo, że w tym wieku jest różnie. Wystarczy, że na początku kilka razy pokieruje grą osoba starsza, wytłumaczy, o co chodzi, a z czasem może właśnie kolorowe obrazki na tafelkach staną się bodźcem do wypowiedzenia pierwszych słówek.

WADY

Ani ja, ani mój syn do tej pory wad nie dostrzegliśmy.
Chyba, że weźmiemy pod uwagę, że nie podoba nam się górna granica wieku podana pudełku. Moje dziecko właśnie ją przekracza, ale w Domino Kolory zamierza grać nadal.

OCENA

Ocena bardzo bardzo pozytywna. 
Gra, która tak wiele uczy na tak wczesnym, ale chyba najważniejszym etapie edukacji dziecka nie może otrzymać innej oceny.
W praktyce wygląda to tak, że dziecko się świetnie bawi z rodzicami lub rodzeństwem, jest zachwycone, że buduje długachnego węża z kolorowych tafelków, a ta cała edukacja dzieje się niejako przy okazji, jako "skutek uboczny" tej zabawy. I to jest właśnie SUPER!




Jeśli zastanawiasz się, co kupić dziecku, które właśnie uczy się mówić, Domino Kolory to będzie strzał w 10!

czwartek, 13 lipca 2017

MOTORY GRA - UKŁADANKA


Cześć!
Mamy akurat sezon wakacyjno-urlopowy, a pogoda specjalnie nie dopisuje, więc zaproponuję Wam dziś coś, co można zabrać ze sobą wszędzie. Zajmuje bardzo mało miejsca, ale rozwiązanie tej łamigłówki wielu osobom zajmie całkiem dużo czasu i przyniesie wiele emocji.

Tytuł: Motory gra-układanka, ale są też wersje Samochody, Misiu Zdzisiu, Wesoły Klaun
Wydawnictwo: Alexander
Wiek: 6+
Liczba graczy: 1

ZALETY

Gra mieści się w pudełku 6 x 6 cm, wysokość 3 cm, a więc zmieści się praktycznie wszędzie i na pewno nie stanowi dodatkowego nadbagażu w podróży. W pudelku znajduje się 9 kwadracików z wizerunkami 4 połówek motocykli w różnych kolorach, które trzeba do siebie dopasować układając duży kwadrat 3 na 3.
Kartoniki wykonane są z dość grubej tektury, choć, jak by się ktoś uparł, to można je złamać, w końcu to tylko papier. Jednak przy normalnym użytkowaniu może to być gra na lata.
Cena również jest bardzo niewielka, bo oscyluje pomiędzy 2, a 3 zł, a więc domowego budżetu zbytnio nie nadszarpnie.
Zanim usiądziecie do tej łamigłówki, radzę uzbroić się w cierpliwość, ponieważ znalezienie prawidłowego rozwiązania nie jest tak łatwe, jak się wydaje. Tym bardziej, że istnieją tylko 2 prawidłowe ułożenia. Szczególnie po raz pierwszy trzeba się nieźle natrudzić. Kiedy już się człowiek cieszy, że 8 pasuje, to wystarczy dołożyć ostatni i koniec, a tu niespodzianka...


...i układamy od nowa.
Niech Was nie zmyli wiek podany na opakowaniu. Po raz pierwszy znalezienie rozwiązania zajmuje średnio 1 godzinę, drugie rozwiązanie można wyłapać już szybciej. Podobno umysły bardziej "matematyczne" radzą sobie szybciej, humanistom zajmuje to więcej czasu. Uznałam więc, że nie będę tą układanką denerwować małych dzieci i rozdaję ją dorosłym lub dzieciom już nieco większym około lat 10, żeby maluchów do gier nie zniechęcać.  Wiem natomiast, że dziesięciolatki już nieźle sobie radzą. Widziałam też na własne oczy, jak ta układanka oderwała mojego męża od ulubionego programu w telewizji, a to nie lada wyczyn.
Powiem Wam, że ta z pozoru prosta gra wywołuje wiele emocji, zmusza do myślenia i tak, jak to napisano na opakowaniu, jest to doskonały trening umysłu.
Fakt, że można w to grać w pojedynkę również działa na plus, ponieważ nie zawsze mamy towarzystwo.

WADY

Wadą może być tu jedynie to, że nie można w to grać zbyt często. Po kilku ułożeniach zapamiętujemy układ kolorowych motocykli na planszy i gra zaczyna się po prostu nudzić. W tej sytuacji należy zrobić sobie kilkudniową lub kilkutygodniową przerwę i emocje przy szukaniu prawidłowego rozwiązania powrócą.
Chociaż znalazłam jeszcze jeden minus. Mianowicie uważam, że nie nadaje się ona dla mniejszych dzieci, które nie mają jeszcze tyle cierpliwości, żeby to rozwiązanie znaleźć. Z moich obserwacji wynika, że wiek podany na opakowaniu jest trochę zaniżony, chociaż na pewno znajdą się superinteligentne dzieci, które już w młodszym wieku rozpracują łamigłówkę w mig. Cóż, bywa i tak.

OCENA

Ocena bardzo pozytywna.
Fenomen tej gry polega na tym, że wymaga maksymalnego wytężenia umysłu zarówno od dziecka, jak i dorosłego człowieka. Wszyscy mają równe szanse, często zdarza się, że dziecko znajdzie rozwiązanie o wiele szybciej niż rodzic. Wierzcie mi, że to ogromna radość, gdy po kilkudziesięciominutowej wytężonej pracy umysłu nareszcie znajdzie się prawidłowe rozwiązanie. Wiem, co mówię! Oto rozwiązanie numer 1:


i rozwiązanie numer 2:


Pokazuję Wam te rozwiązania, żeby udowodnić, że to jest do ułożenia, jednak zachęcam, żebyście siadając do gry nie podglądali rozwiązań, wtedy satysfakcja będzie zdecydowanie większa.
Pamiętajcie, że gimnastykowanie swojego umysłu jest bardzo ważne dla każdego człowieka. Poprawia pamięć, koncentrację, spostrzegawczość, usprawnia działanie szarych komórek na wszystkich polach, a ta oto niepozornie wyglądająca gra to wszystko nam zapewnia. Polecam!!!

środa, 12 lipca 2017

AKADEMIA PLASTELINY


Cześć!
Dzisiaj opowiem wam, co zrobić, kiedy dziecko koniecznie chce lepić z plasteliny, a Wy tego:
a) nie potraficie,
b) nie cierpicie babrać się w plastelinie i innych bałaganiących masach.

Do mnie osobiście tyczy się a i b, więc postanowiłam coś na to zaradzić. Poszperałam, popytałam i zakupiłam taką oto książkę:

Tytuł: Akademia plasteliny Zrób to sam
Autor: Jolanta Kusz
Wydawnictwo: Martel
Stron: 108

ZALETY

Dzięki tej książce lepienie z plasteliny stanie się:
a) dziecinnie proste, 
b) naprawdę przyjemne.

Na początku autorka wyjaśnia, jak mieszać kolory, żeby otrzymać ich więcej - to dla tych, którzy mają krótsze pudelka z plasteliną :) i tu od razu zaznaczam, że siadając do książki musicie zaopatrzyć się w nowy komplet, a najlepiej 2 takie same, żeby figurki były troszkę większe, no i żeby w ogóle starczyło na cokolwiek. Widziałam na Allegro, że można kupić plastelinę na kilogramy, ale to jak ktoś poczuje większą pasję, na początek nie wpędzajmy się w koszty - 2 pudełka w zupełności wystarczą. 
Stworzenie każdej figurki jest pokazane i opisane krok po kroku. Myślę, że 7-latek już poradzi sobie z tym zupełnie sam. Pozycja wyjściowa każdej figurki to kilka różnej wielkości i koloru kulek plus ewentualnie jakiś patyczek do robienia dziurek w nosie i paznokci, ja używam zapałki bez łebka. Później wystarczy te kulki odpowiednio spłaszczać, wałkować itp, połączyć i zwierzaczek gotowy. Pokażę Wam przykładową stronę:


Dzięki temu, że od początku zaczynamy od lepienia kulek, minimalizujemy bałagan czyli ilość małych plastelinowych wiórek poprzyklejanych do wszystkiego w promieniu 3 metrów. Nie cierpię tego! A tu, jak nawet ta kulka dziecku spadnie, to da się ją w odpowiednio krótkim czasie unieszkodliwić.
Książka ma 108 stron, więc jak na tego typu pozycję to dużo. Każdy projekt zajmuje od 2 do 5 stron, toteż zajmie nam trochę czasu, zanim przerobimy wszystkie. Przy tej ilości stron cena tej pozycji nie jest wysoka, bo waha się od kilkunastu do dwudziestu paru złotych, w zależności od sprzedawcy.
Co najważniejsze, nawet człowiek, który do tej pory po ulepieniu kota zastanawiał się, czy bardziej przypomina to konia czy krzesło, teraz na pewno będzie zadowolony z efektu. Wszystkie kroki są tak jasno pokazane i opisane, że po prostu nie można niczego zepsuć.
Jeśli mnie się udało bez większego trudu zrobić kilka zwierzątek, to Wam też musi się udać.



Autorka zadbała o każdy szczegół, mnie się najbardziej podoba ogon świnki.

WADY

Poza tym, że to tylko 108 stron i mogłoby być więcej, innych wad nie dostrzegłam.

OCENA

Ocena bardzo bardzo pozytywna.
Dzięki tej książce po raz pierwszy w moim, nie tak wcale krótkim życiu, udało mi się ulepić z plasteliny COŚ i to coś naprawdę fajnego.  
Moje dziecko dopiero zaczyna przygodę z plasteliną i myślę, że ta książka pomoże mu dobrze wystartować w tym temacie. Na razie mój syn pomaga w lepieniu kulek i zachwyca się zwierzątkami, chociaż czyja radość jest większa - mamy czy dziecka? - można by podyskutować.
Dla mnie "Akademia plasteliny Zrób to sam" to był naprawdę udany zakup, ponieważ zupełnie zmieniła moje nastawienie do zabawy plasteliną. Kiedyś, jak tylko słyszałam: "Mamo, pobawimy się plasteliną? Ulep mi coś!" wołałam: "Tylko nie to!" i wymyślałam 100 innych zabaw, żeby tylko odwrócić uwagę dziecka od tego pomysłu, a teraz... biegnę po plastelinę, książkę i LEPIMY!



Pozostaje mi Wam również życzyć ciekawych rezultatów zabawy z plasteliną!