niedziela, 28 stycznia 2018

DZIELNE MYSZKI


Witajcie!
Pokażę Wam dziś kolejną bardzo ciekawą grę z naszej kolekcji "Co Gwiazdor przyniósł..." Znowu coś oryginalnego, co zajmie uwagę dzieci i całej rodziny w długie zimowe wieczory.

Tytuł: Dzielne Myszki
Wydawnictwo: Egmont
Autor: Manfred Ludwig
Autor ilustracji: Anna Patzke
Seria: Zagraj ze mną

Dane producenta:
Wiek: 4+
Liczba graczy: 2 - 4
Rozmiar pudełka: 24,6 x 24,6 x 6,7 cm

Zawartość pudełka:
1 rozkładana plansza ( po rozłożeniu 44 x 44 cm)
1 drewniana figurka kota
18 drewnianych myszek (5 czerwonych, 5 niebieskich, 4 zielone, 4 żółte)
20 drewnianych kawałków sera (po 4 z 1,2,3,4 i 6 kawałkami)
1 duża drewniana kostka
instrukcja



ZALETY

Przygotowując rozgrywkę rozkładamy planszę, kota stawiamy na polu nr 3, ser układamy w domkach na rogach planszy (w pierwszym domku po starcie - 4 sztuki po 1 kawałku, w drugim domku - 4 sztuki po 2 kawałki, w trzecim domku - 4 sztuki po 3 kawałki, w czwartym domku - 4 sztuki po 4 kawałki, a w ostatnim domku - mecie na środku planszy 4 sztuki po 6 kawałków). W polu startowym po drugiej stronie środka planszy ustawiamy swoje myszki (jeśli graja 2 osoby, to po 5 myszek, jeśli 3 lub 4, to po 4 myszki). 



Teraz czas rzucić kostką. I tu mamy kostkę trochę inną - zamiast 1 i 6 kropek widnieje na niej kot i jedna kropka. Jeśli wyrzucimy kota i 1 przesuwamy kota o 1 pole i jedną swoją mysz o 1 pole. Jeśli wyrzucimy kostką inna ilość oczek, o tyle przesuwamy jedną ze swoich myszy. W momencie, kiedy kot minie pole startowe przesuwa się o 2 pola, a żadna mysz, która została w domku, nie może się już z niego wydostać. Kiedy kot dogoni myszy, minie je lub stanie na tym polu, co one, zjada je, czyli wędrują do pudełka. Aby się uchronić przed kotem myszy mogą uciec do któregoś z domków na rogach planszy, otrzymujemy wtedy kawałek sera z tego domku, ale mysz nie może ruszyć w dalszą drogę, zostaje w domku. 



Jeśli którejś myszy uda się dotrzeć do domku na mecie, otrzymuje największy ser składający się z 6 kawałków, ale wygrywa ten gracz, który po całej rozgrywce ma najwięcej sera licząc małe kawałki. I tu potrzebna jest umiejętność przewidywania i kalkulacji, czy bardziej się opłaca wchodzić do domków po małe kawałki sera, czy uparcie dążyć do mety, biorąc pod uwagę, z jaką prędkością podąża kot. Dodatkowo trzeba pomyśleć o tym, że w każdym domku, również tym na mecie, są tylko 4 kawałki sera i dla piątej myszki już go nie wystarczy. 



Biorąc udział w wyścigu po ser ze swoimi Dzielnymi Myszkami, przechytrzając po drodze kota, dzieci uczą się:
a) przewidywania i kalkulowania, jaki ruch się bardziej opłaci,
b) obserwacji, koncentracji i myślenia,
c) wygrywania i przegrywania, w konsekwencji decyzji własnych i innych uczestników gry,
d) rywalizacji w dążeniu do zwycięstwa, ale również integracji z innymi graczami w ucieczce przed kotem,
e) liczenia.
Cała gra jest wykonana naprawdę bardzo porządnie, a przy tym jest śliczna i oryginalna. Plansza jest wykonana z bardzo grubej tektury i ozdobiona prześlicznymi ilustracjami. Wszystkie myszki, kot, kawałki sera i kostka są drewniane, myszki mają dodatkowo plastikowe uszka i sznurkowe ogonki, co dodaje im jeszcze uroku. W tej grze nawet instrukcja jest pięknie ilustrowana i bardzo czytelna, szczegółowo wyjaśniając na 8 stronach zasady gry, zapoznając nas z osobą twórcy, a także na końcu przedstawiając nam całą ofertę gier z serii "Zagraj ze mną", która, notabene, brzmi bardzo zachęcająco.
Sklepy internetowe oferują nam Dzielne Myszki w cenie od 75 zł do 140 zł, starajcie się więc nie przepłacić dwukrotnie.


WADY

Wad nie dostrzegliśmy.

OCENA

Ocena bardzo, bardzo pozytywna.
Niby zwyczajna gra planszowa polegająca na rzucaniu kostką i przestawianiu pionków, jednak zamiana pionków na myszki, zmodyfikowanie kostki i wprowadzenie do rozgrywki kota oraz możliwość zdobycia trofeum w formie sera na różne sposoby czyni ją bardzo atrakcyjną i oryginalną. Do zabawy przyciąga już pierwszy rzut oka na pięknie ilustrowane pudełko, a kiedy to pudełko zostanie otwarte, nie można się już od niej oderwać. Gra nie trwa zbyt długo, ponieważ w momencie, kiedy kot minie pole startowe i zacznie przesuwać sie o 2 pola, rozgrywka nabiera bardzo szybkiego tempa i raz, dwa, myszki zostają łapane i jeśli nie będą sie szybko ratowały, zostaną pożarte zanim przyniosą nam jakiś kawałek sera. Trzeba się więc spieszyć i myśleć, kombinować i obserwować sytuację na całej planszy, aby nie zostać z niczym. Rozgrywka jest dynamiczna, wywołuje dużo emocji i nie ma w niej czasu na nudę. I to wszystko bardzo podoba się dzieciom, a jeszcze bardziej dorosłym. Polecam więc wszystkim Dzielne Myszki i zapewniam, że kupując ją dzieciom zafundujecie im i sobie dobrą zabawę, a przy tym w niepozorny sposób również naukę umiejętności, które w życiu bardzo się przydadzą.

poniedziałek, 22 stycznia 2018

KINGDOMINO


Witam!
Oto gra, która od Mikołajek jest naszym numerem jeden i nie zmieniły tego nawet zdobycze świąteczne. Moje dziecko codziennie po południu woła: "Mama, w Kingdomino gramy!"

Tytuł: Kingdomino
Wydawnictwo: GFP Family
Autor: Bruno Cathala
Autor ilustracji: Cyril Bouquet

Dane producenta:
Wiek: 8+
Liczba graczy: 2 - 4
Rozmiar pudełka: 27,3 x 18,8 x 6,6 cm

Zawartość pudełka:
4 zamki do złożenia (zielony, niebieski, żółty, różowy)
8 drewnianych znaczników króla (2 zielone, 2 niebieskie, 2 żółte, 2 różowe)
4 podstawki pod zamek
48 płytek ponumerowanych na odwrocie
instrukcja


ZALETY

Zanim zaczniemy pierwszą rozgrywkę, musimy złożyć zamki. Pierwsza wielka zaleta tej gry jest taka, że kiedy raz złożymy zamki, nie musimy ich już nigdy rozkładać, ponieważ mają one swoje miejsce w pudełku, jak każdy inny element zestawu. Póki co, nie spotkałam jeszcze gry, która by miała tak "urządzone" pudełko.


W całej rozgrywce chodzi o to, by ułożyć swoje królestwo o wymiarach 5x5 pól zachowując zasadę, że dokładany element musi choć jedną ścianą pasować z którymś już tam leżącym. Podstawa zamku traktowana jest jako joker, można do niej dołożyć cokolwiek. Niektóre płytki zawierają korony i o te należy walczyć, ponieważ liczą się tylko te części królestwa, które zawierają korony. Licząc punkty mnożymy ilość pól każdego rodzaju przylegających do siebie przez ilość koron na nich widniejących, iloczyny dodajemy i tak wyliczamy punkty wszystkich graczy po kolei. Wygrywa oczywiście osoba, która zdobyła punktów najwięcej.
Zaczynając grę każdy z uczestników wybiera sobie kolor zamku i ustawia go na podstawce od której zacznie budowanie swojego królestwa. 
Jeśli graczy jest dwóch, odkładamy losowo 24 płytki, będziemy używać pozostałych 24. Wykładamy na stół 4 płytki biorąc pod uwagę kolejność według liczb na odwrocie. Bierzemy po 2 znaczniki króla w kolorach naszych zamków, mieszamy i losujemy. Wylosowane znaczniki trafiają do właścicieli i w tej kolejności są ustawiane na wyłożonych płytkach. Następnie wykładamy kolejne cztery płytki i układamy je obok, również według kolejności liczb na odwrocie. Osoba, której znacznik znajduje się na pierwszej płytce, przestawia go na którąś z nowo wyłożonych według własnego uznania, właściciel drugiego znacznika robi to samo itd.


W momencie, kiedy na stole zostaną tylko 4 płytki ze znacznikami dokładamy kolejne 4 i tak do wyczerpania płytek i ułożenia królestwa 5 x 5 pól. Jeśli komuś przypadnie płytka, która nie pasuje w żaden sposób do już istniejącego układu, po prostu ją odkłada i jego królestwo będzie miało luki. Nic nie szkodzi. Można też dodawać na końcu 5 punktów za pełen układ. Jest również możliwość w wersji dla 2 graczy budowanie królestwa 7 x 7 ze wszystkich płytek.


W wersji dla 3 graczy bierzemy po jednym znaczniku i wykładamy po 3 płytki, natomiast w wersji dla czterech graczy bierzemy również po 1 znaczniku i wykładamy po cztery płytki. To tyle o zasadach.
Jakość wykonania to naprawdę pierwsza liga! Tektura jest tak gruba, że ma już właściwości drewna. Wydaje mi się, że gra jest po prostu niezniszczalna. Wszystkie elementy, od pudełka, przez znaczniki, płytki, zamki, po instrukcję, są tak pięknie wykonane, że nie sposób od nich oderwać wzroku. Ilustrator wykonał naprawdę kawał dobrej roboty - zachęcam, żeby przyjrzeć się szczegółom.
Kingdomino uczy:
a) logicznego myślenia,
b) liczenia (mnożenia i dodawania iloczynów),
c) zmysłu estetyki,
d) przegrywania z godnością króla, 
e) znakomicie integruje rodzinę bądź towarzystwo dobrane w inny sposób.
Cena waha się w sklepach internetowych od 65 zł do 110 zł, ale wierzcie mi, że na tą grę naprawdę warto wydać te pieniądze.

WADY

Wad nie dostrzegliśmy.

OCENA

Ocena bardzo, bardzo pozytywna!
Kingdomino jest grą, która integruje całą rodzinę, choćby dlatego, że nie jest zbyt trudna dla 4-latka, ani zbyt łatwa dla 99-latka. W każdym wieku trzeba mocno wytężać mózgownicę, a to i tak nie zagwarantuje wygranej. Z doświadczenia wiem, że wygrać z 4-latkiem wcale nie jest łatwo, nawet w rozgrywce 7 x 7.
Gra jest bardzo interesująca, integracyjna, edukacyjna i estetyczna, a do tego niezniszczalna, co gwarantuje że będziemy się nią cieszyć długie lata, a może nawet będzie co przekazać kolejnym pokoleniom w spadku.
Mój 4-letni syn wprost uwielbia tę grę i nie przepuszcza żadnej okazji do zagrania. Nawet, kiedy ja proponuję zagranie w coś innego, on mówi: "Ale najpierw w Kingdomino!" Jak widać granica wieku podana w instrukcji nie jest wymagana, wystarczy przecież jedna osoba do zliczania punktów, nawet nie koniecznie grająca. Nie jest przecież problemem, żeby po rozgrywce dzieciaków któreś z rodziców podeszło i im te punkty zliczyło. Będzie może nawet bardziej obiektywnie i sprawiedliwie 😉
Z całą odpowiedzialnością całą naszą rodziną polecamy wszystkim Kingdomino! U nas jest to na tą chwilę gra numer 1! Absolutnie!
Dodatkowo mamy newsa: Niedługo ma się ukazać dodatek do Kingdomina - "Age of Giants". Rozszerzenie ma zawierać nowe kafelki, które pozwolą nam punktować na inne sposoby. Już nie możemy się doczekać! 😁

wtorek, 16 stycznia 2018

PIG BALL!



Cześć!
Dziś rozpoczniemy cykl "Co Gwiazdor przyniósł..." i wygląda mi na to, że cykl ten potrwa do Wielkanocy, kiedy rozpoczniemy następny: "Co przyniósł Zając..." Ale do rzeczy! Tym razem gra z trochę innej beczki - dynamiczna, trójwymiarowa, wywołująca wybuchy śmiechu...

Tytuł: Pig Ball!
Wydawnictwo: Ravensburger

Dane producenta:
Wiek: 4 - 99
Liczba graczy: 2 - 4
Rozmiar pudełka: 26,5 x 26,5 x 11 cm

Zawartość pudełka:
4 plastikowe części planszy
4 tekturowe części planszy
4 zastawki boczne
4 plastikowe różowe prosiaczki
1 nakręcana "Mama świnka" w cebrzyku
1 piłka błotna
1 kałuża
6 żetonów białego mydła
3 żetony różowego mydła
instrukcja


ZALETY

Żeby zacząć grę trzeba najpierw zmontować planszę i tu niezbędna jest pomoc trochę starszego bystrzaka. Po zmontowaniu czterech elementów plastikowych, nałożeniu na nie 4 tekturowych elementów boiska i wciśnięciu zastawek bocznych, wystarczy już tylko zamocować prosiaczki i możemy zaczynać.


Na środku ustawiamy mamę świnkę w cebrzyku, nakręcamy ją i ruszamy do zabawy kulą błotną. Naciskając prosiaczka energicznie na główkę, zamykamy jego łapki i tym samym odbijamy piłkę błotną na pole sąsiada. 


Musimy się przy tym bardzo spieszyć, bo kiedy mama świnka się wykąpie (jej zegarek stanie), to właściciel świnki, która została z kulą na swoim polu otrzymuje żeton mydła. Jeśli gracz wylosuje białe mydło, to przed następną rundą to on nastawia zegar, natomiast jeśli wylosuje mydło różowe, zaprasza wszystkich do kałużowych zawodów. Wtedy to wyjmujemy mamę świnkę i w to miejsce wkładamy kałużę. Teraz gra polega na tym, aby podczas jednej z trzech prób umieścić piłkę błotną w kałuży. Jeśli komuś się to uda, może oddać zdobyty wcześniej żeton i umieścić mamę świnkę z powrotem na planszy. Gra trwa dalej do wyczerpania żetonów. Wygrywa osoba, która ma ich najmniej. Zasady gry są tak proste, że trzyletnie dzieci grają w nią z powodzeniem i wielką radością.
Wykonanie gry oceniam bardzo wysoko. Po zmontowaniu plansza nieźle się trzyma, plastik i tektura dość dobrej jakości. Wszystko razem tworzy fajną, oryginalną podstawę do gry.
Dzieci grając w Pig Ball ćwiczą:
a) refleks,
b) spostrzegawczość,
d) zręczność (przy trafianiu do kałuży).
Cena oscyluje w sklepach internetowych od 75 do 150 zł, warto więc trochę poszperać, aby nie przepłacić dwukrotnie. 

WADY

Wady niestety również zauważyłam. Mama świnka ma tak delikatny mechanizm, że wytrzymał ledwie tydzień i to w sytuacji, gdzie tylko ja ją nakręcałam z zachowaniem szczególnej ostrożności, aby go nie zepsuć. Próba naprawienia go przez zaprzyjaźnionego mechanika poskutkowała wysypaniem się kilkunastu trybików. Po naprawie mycie trwa już bardzo krótko, czasem kilka sekund. Ale... Znaleźliśmy radę i na to. Zamiast nakręcać Mamę świnkę nastawiamy klepsydrę do mycia zębów na 3 minuty (kupioną w Rossmanie za niecałe 7 zł). 
Ponadto jeden prosiaczek po wybiciu kuli ma problem z ponownym otwarciem łapek i trzeba mu pomagać, bo inaczej kula ucieka z boiska.

OCENA

Ocena bardzo pozytywna.
Gra jest energiczna, szybka, zabawna. Wzbudza wiele pozytywnych emocji, czego efektem są ciągłe wybuchy śmiechu. Jest to gra zręcznościowa, a więc jest odskocznią od tych typowo edukacyjnych, które wymagają jedynie myślenia i kombinowania. Poza tym podczas zabawy ze świnkami dzieci się ruszają, co szczególnie zimą i przy kiepskiej pogodzie jest bardzo potrzebne. Sama formuła jest bardzo oryginalna, a prosiaczki sympatyczne. 
A wady? No cóż, im więcej elementów mechanicznych, tym większe prawdopodobieństwo, że coś nie zadziała do końca. Najważniejsze, żeby problemy za bardzo nie przeszkadzały w zabawie, a tym razem udało nam się jakoś sytuacji kryzysowej zaradzić. Nie zmienia to jednak faktu, że po firmie Ravensburger spodziewałam się  czegoś więcej. 
Zauważyłam coś jeszcze. Otóż dzieci zabawą ze świnkami dość szybko się nudzą. Po naprawdę atrakcyjnym wyglądzie boiska i oryginalnej formule tego również się nie spodziewałam. Chociaż, reasumując, to chyba dobrze, że jednak wracają chętniej do gier, które wymagają intensywniejszego myślenia, a odbijanie piłki ze świnkami traktują jako mecz na chwilę przerwy.